menu Krzyś

piątek, 26 grudnia 2014

Podsumowanie pierwszych 3 miesięcy zdrowej pielęgnacji

Kochani, ze względu na zmienny grafik w pracy oraz całe zamieszanie świąteczne nie zdążyłam Wam złożyć życzeń przed Wigilią. Będę Wam zatem życzyć wszystkiego dobrego w dniach, które jeszcze zostały do Sylwestra oraz na cały rok 2015. Oby ten okres był dla Was szczególnie korzystny zarówno w sferze zawodowej, uczuciowej, jak i włosowej ;-)

A teraz podsumuję pierwsze 3 miesiące od pierwszego użycia naturalnych kosmetyków. Obecnie, mam włosy zdrowe i śliskie na długości kilkunastu centymetrów od skóry głowy, dalej z tendencją do puszenia się oraz końcówki czekające do stycznia na ścięcie. Widać również bardzo dużo "baby hair" sterczących dosłownie wszędzie. Mają już długość od kilku do kilkunastu centymetrów. Lepszą kondycję mają włosy pod spodem niż te na wierzchu (wpływ czynników zewnętrznych).

Po odstawieniu SLS-ów skóra głowy jest nawilżona i się nie łuszczy. Ustało również swędzenie, które było spowodowane przesuszeniem skalpu. Włosy są o wiele bardziej nawilżone i to bez obciążenia. Ładniej też pachną (mój chłopak często mi to mówi).

Jedyne co mi przeszkadza, to wysuszone i połamane końcówki :-( Jest to jednak kwestia kilku dni i pozbędę się tego problemu.

Jakie mam plany na kolejne 3 miesiące? Otóż, wróciłam wczoraj do jedzenia siemienia. Niestety, pokrzywę piję tylko sporadycznie, choć plan był inny. Jeśli chodzi o pielęgnację kosmetykami, to pozostanę przy łagodnych szamponach, nie obciążających naturalnych odżywkach/maskach/balsamach oraz ziołowej farbie do włosów (przed świętami farbowałam odrosty po raz drugi i nie zauważyłam nasilonego wypadania). Uzupełnieniem mojego planu pielęgnacyjnego będzie oczywiście Jantar stosowany regularnie oraz olejek rycynowy na skalp raz w tygodniu. Po Nowym Roku wstawię zdjęcie włosów po podcięciu końcówek.

Jeszcze raz wszystkiego dobrego!

niedziela, 30 listopada 2014

Jantar

Dziś omówię ten tajemniczy Jantar, o którym nie raz już pisałam na blogu. Jest to ziołowo-witaminowo-aminokwasowa odżywka do włosów i skóry głowy polskiej firmy Farmona. Nazywana jest również "wcierką", ponieważ wciera się ją w skalp dokładnie masując skórę głowy. Można ją też nakładać na włosy. Polecana jest głownie osobom, które mają włosy cienkie i delikatne oraz skórę z tendencją do przetłuszczania. Jej zadaniami są:

- zapobieganie wypadaniu włosów
- odrost nowych włosów
- przyspieszanie porostu
- nawilżanie skóry głowy
- regulowanie pracy gruczołów łojowych
- poprawa kondycji włosów (wzmocnienie i pogrubienie) 





Zdjęcie przedstawia Jantar w oryginalnej szklanej butelce (z prawej strony) do wcierania płynu w skórę głowy, jego opakowanie (pośrodku) oraz buteleczkę z atomizerem, do której przelałam część produktu, aby rozpylać odżywkę na całych włosach.

Informacje ze strony internetowej Farmony: "Zawiera biologicznie czynne substancje stymulujące wzrost włosów:  Trichogen, Polyplant Hair, aktywny biologicznie wyciąg z bursztynu oraz witaminy A,  E,  F i d’pantenol. Odżywka Jantar hamuje wypadanie włosów, stymuluje ich wzrost i odżywianie. Zawarte w niej składniki są niezbędne do prawidłowego przebiegu procesów fizjologicznych skóry, jej odżywiania i regeneracji. Systematycznie stosowana poprawia metabolizm i dotlenienie cebulek włosów, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Włosy stają się wyraźnie grubsze, lśniące i odporne na uszkodzenia. Odżywka wzmacnia strukturę włosów i chroni je przed szkodliwym wpływem środowiska i słońca."


Skład: Aqua (Water) (woda), Propylene Glycol (nawilża i konserwuje), Glucose (cukier, koi i nawilża, wiąże się z keratyną), Amber Extract (ekstrakt z bursztynu), Hedera Helix (Ivy) Extract (ekstrakt z bluszczu pospolitego), Lamium Album (White Nettle) Extract (wyciąg z liści i kwiatów jasnoty białej), Arnica Montana (Mountain Arnica) Flower Extract (ekstrakt z kwiatów arniki górskiej, działa przeciwłupieżowo i przyspiesza porost włosów), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (wyciąg z rumianku, łagodzi podrażnienia, działanie przeciwzapalne),  Arctium Majus (Burdock) Root Extract (ekstrakt z korzenia łopianu większego), Officinalis (Marigold) Flower Extract (wyciąg z nagietka, działanie przeciwzapalne i regenerujące), Pinus Sylvestris (Pine) Bud Extract (ekstrakt z pączków sosny), Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract (ekstrakt z liści rozmarynu, odświeżenie), Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract (wyciąg z liści szałwii, działanie antybakteryjne), Nasturtium Officinale (Watercress) Extract (ekstrakt z rukwii wodnej), Calendula  Tropaeolum Majus (Nasturtium) Flower Extract (wyciąg z  kwiatów nasturcji), Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract (ekstrakt ze skórki cytryny, antyoksydant), Arginine (arginina, działanie kondycjonujące), Biotin (biotyna), Zinc Gluconate (reguluje wydzielanie sebum), Acetyl Tyrosine (tyrozyna, działa ochronnie), Niacinamide (witamina B3, nawilża skórę głowy i reguluje wydzielanie sebum), Panax Ginseng Root Extract (wyciąg z żeń-szenia, poprawia ukrwienie skóry głowy), Hydrolyzed Soy Protein (hydrolizowane proteiny soi), Calcium Pantothenate (kwas pantotenowy), Ornithine HCl (wzmacnia włosy), Polyquaternium-11 (działanie kondycjonujące), Citrulline (przeciwdziała wypadaniu włosów), PEG-12 Dimethicone (emolient, ułatwia rozczesywanie), Glucosamine HCl (glukozamina), Panthenol (pantenol, nawilża), Glyceryl Laurate (stabilizator), Tocopherol (witamina E, antyoksydant, dba o mieszki włosowe), Linoleic Acid (antyoksydant), Retinyl Palmitate (pochodna witaminy A, przyspiesza odnowę komórek skóry), Polysorbate 20 (emulgator), PEG-20 (emulgator), Zinc PCA (utrzymuje wilgoć), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (wygładza, zmiękcza, nawilża i nabłyszcza włosy), Triethanolamine (konserwant), Diazolidinyl Urea (konserwant), Iodopropynyl Butylcarbamate (konserwant), Parfum (Fragrance) (zapach), Hexyl Cinnamal (zapach), Limonene (zapach), Linalool (zapach).


Moja opinia:

Jantar robi to co jest organizmowi najbardziej potrzebne. Jeśli ktoś ma bardzo tłustą skórę, to powinna się "uspokoić", sucha - nawilżyć. W przypadku włosów mocno wypadających, w pierwszej kolejności powinien zahamować wypadanie i spowodować odrastanie nowych, małych włosków. Dopiero gdy mamy gęstą czuprynę (jak na nasze geny), to przyspiesza porost. Włosom cienkim i słabym powinien zagwarantować wzmocnienie oraz pogrubienie. Włosy suche i zniszczone będą po nim bardziej nawilżone oraz w miarę możliwości zregenerowane. Nabłyszcza. Nie scali nam natomiast rozdwojonych czy też połamanych końcówek, bo ŻADEN kosmetyk nie jest w stanie tego zrobić. Dodatkowo, wyciąg z bursztynu jest naturalnym filtrem UV (idealna mgiełka do włosów na lato).  Dla mnie Jantar jest niezastąpiony w walce o piękne i zdrowe włosy!

Moja ocena: 5/5 

sobota, 29 listopada 2014

Jak poprawić kondycję włosów w miesiąc?

Postanowiłam nie czekać z tym postem do 1 stycznia, bo pewnie każdy z Was chciałby dobrze wyglądać w noc sylwestrową. Do imprezy został tylko miesiąc. Co możemy zrobić, aby poprawić stan naszych włosów w tak krótkim czasie? Długości nam dużo nie przybędzie, ale możemy poprawić ich kondycję.

W tym celu należy obciąć zniszczone końcówki i używać maski/odżywki najlepiej po każdym myciu. Osobom cierpliwym i bardzo zmotywowanym mogę polecić również:


- olejowanie włosów, czyli nakładanie niewielkiej ilości oleju (np. arganowego lub oliwy) na lekko zwilżone włosy i ogrzewanie ich pod czepkiem foliowym i ręcznikiem lub czapką przez ok. 2-3 godziny. Taką maskę można też zostawić na włosach na całą noc. Świetna w tej roli będzie witaminowo-olejowa maska. Następnie zmywamy ją szamponem 2 razy, aby dobrze oczyścić szczególnie skórę głowy. Oczywiście, każdy ma inne włosy, więc efekt może być różny. Na pewno jednak warto spróbować. Dobrze jest olejować włosy 1-2 razy w tygodniu, czyli do Sylwestra jakieś 4-8 razy.


- zażywanie suplementów, które zmniejszą wypadanie włosów. Warto, bo pewnie będziecie układać fryzurę na święta czy Sylwestra, a przed taką stylizacją dobrze jest wzmocnić cebulki. Na właściwe efekty trzeba zwykle zaczekać ok. 2-3 miesiące, ale akurat do Walentynek/Dnia Kobiet zdążycie.


Jeszcze tylko krótko wspomnę o włosowych (i nie tylko) postanowieniach. To, że muszą być one realne i że powinno się zacząć od dziś, chyba każdy wie. Moją metodą na wytrwanie jest silna motywacja z odrobiną luzu i dłuższym czasem na wykonanie zadania. Postanowiłam sobie, że będę jeść siemię lniane, wiedząc o tym, że na efekty trzeba czekać ok. 3 miesiące. Początkowo jadłam siemię codziennie, jednakże ze względu na przeziębienie musiałam wstrzymać kurację na kilka dni (nie chciałam łączyć enzymów cyjanogennych z lekami). Mogłam powiedzieć sobie: "Jak już przerwałam kurację i nie widzę efektów, to po co się starać?" i zrezygnować. Wybrałam jednak trochę luzu i zapas czasu, czyli uznałam, że nic takiego się przecież nie stało i nie dałam sobie pretekstu do rezygnacji. Liczyłam, że wyraźne efekty mogę zobaczyć po 4 a nie 3 miesiącach i dzięki temu miałam kilka dni w miesiącu luzu na wypadek np. choroby.


Metoda ta jest skuteczna tylko gdy mamy zapas czasu, a więc robiąc sobie dzisiaj postanowienie "Do wakacji zapuszczę włosy za łopatki (np. 7 cm)". Nie uda się natomiast dokonać dużych zmian na włosach w miesiąc (nie licząc zmiany koloru, ostrego cięcia i przedłużania włosów). Fajnie jest też powiedzieć sobie, że musimy się zmieścić w przedziale tych 4-8 olejowych masek do imprezy sylwestrowej. Wtedy nakładamy ją obowiązkowo raz w tygodniu, a drugi raz jeśli będzie nam się chciało. Tak czy inaczej, osiągniemy swój cel 4 masek w grudniu (pytanie tylko czy to wystarczy naszym włosom?).

Także zachęcam Was dzisiaj do 2 postanowień: 1 surowego przez miesiąc i 1 luźnego np. do końca czerwca. Ja uroczyście postanawiam do Sylwestra raz w tygodniu stosować olej rycynowy na skalp (na porost włosów i nowe włosy) oraz pić pokrzywę 5-7 dni w miesiącu do końca czerwca (pokrzywa jest dobra też na bóle miesiączkowe). Życzę Wam dobrych postanowień i samych sukcesów! 


O zdrowej diecie i szybkich przekąskach możecie przeczytać tutaj:

http://ambereko.com/pl/zdrowe-przekaski/


piątek, 28 listopada 2014

Moje włosy na koniec listopada

Znajomi zaczęli zauważać, że kondycja moich włosów znacznie się poprawiła. Usłyszałam m.in. że są bardzo gładkie i błyszczące oraz że dużo przybyło im długości. Cieszy mnie to bardzo. Zaczęła się również zacierać różnica pomiędzy krótszymi włosami, które kiedyś były grzywką a najdłuższymi kosmykami. Chciałabym mieć włosy równej długości, bo to ułatwia pielęgnację oraz podcinanie końcówek. 



Gęstości też przybyło, bo sterczy mi na głowie cały las małych "antenek". Część z nich już odrosła do kilkunastu centymetrów, a więc czupryna się zagęszcza. Mimo, że nadal nie widzę spektakularnych efektów, to po zmierzeniu obwodu mojego kucyka (dość wysoko związanego i mierzonego miarką krawiecką tuż pod frotką, aby nie zaburzać wyników) okazało się, że mój wynik to 6 cm. Przyjęłam przedział napotkany w innych źródłach:


* do 5cm włosy rzadkie

* 5-10 cm włosy o średniej gęstości
* powyżej 10 cm włosy gęste

Wynik ten nawet mnie ucieszył, ponieważ spodziewałam się, że będzie gorzej. Jak tylko podrosną mi trochę te małe antenki i dołączą do kucyka to wynik z pewnością jeszcze się poprawi. 7 cm przewiduję najdalej do marca. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć ten cel.

Główną zasługą poprawy gęstości są na pewno: siemię, jantar i pokrzywa. Stosuję te 3 rzeczy z różną częstotliwością, ale nie jest to problemem, ponieważ przewiduję długi czas trwania kuracji. Intensywność kuracji dostosowuję do potrzeb moich włosów.

czwartek, 27 listopada 2014

Farba do włosów Color&Soin

Jak już pisałam w jednym z pierwszych postów, zdecydowałam się zmienić farbę na zdrowszą. Francuska farba Color&Soin (czyt. sua) nadaje włosom piękny kolor. Polecana jest osobom z wrażliwą skórą głowy oraz kobietom w ciąży (ja tego nie potwierdzam). Testowałam kolor 10A jasnopopielaty blond.





W pudełku znajdują się: 

- farba do włosów z ekstraktami roślin 60ml
- butelka utrwalacza 60 ml
- saszetka balsamu do włosów 15 ml
- para rękawiczek ochronnych
- ulotka

Farbowałam tylko odrosty i początkowo myślałam, że będę musiała zużyć całość farby (żelowa konsystencja), ale po rozrobieniu całości zostało jeszcze trochę. Niestety, musiałam się pozbyć reszty, bo po wymieszaniu nie przetrwałaby do kolejnego farbowania. Następnym razem dokładniej ją odmierzę i spróbuję wykorzystać tylko połowę.


Składy:

Farba:

PEG-2 Oleamine (emulgator), Aqua Purificata (Purified Water) (woda wykorzystywana do produkcji leków),  Cocamide Dea (detergent renatłuszczający) , Alcohol Denat (Alcohol) (ułatwia wchłanianie się produktu, może wysuszać), Propylene Glycol (rozpuszczalnik, może powodować alergię), Ethanolamine (pochodna amoniaku, emulgator, zwiększa puszystość włosów), Oleic Acid (kwas oleinowy, emolient, zmiękcza naskórek), Sodium Sulfite (konserwant dezynfekujący), Tetrasodium EDTA (składnik chelatujący), Hydrolyzed Vegetable Protein (Triticum  Vulgare, Soy, Corn, Avena Sativa) (Hydrolizowane Proteiny Kiełków Pszenicy, Soi, Kukurydzy i Owsa), Sodium Erythorbate (Octan Sodu), p-Phenylenediamine (PPD) (barwnik i alergen), 4-Chlororesorcinol (barwnik),  2-Methylresorcinol (aromatyczna amina, może uczulać), 2-Amino-4-Hydroxyethylaminoanisole Sulfate (utrwala barwnik), N,N-Bis (2-Hydroxyethyl)-p-Phenylenediamine Sulfate (utleniacz).



Utrwalacz:

Aqua Purificata (Purified Water)(woda wykorzystywana do produkcji leków), Hydrogen Peroxide (woda utleniona, działanie rozjaśniające i przeciwbakteryjne), Cetyl Alcohol (emulgator, tłusty emolient), Cetearyl Alcohol (emulgator, tłusty emolient), Laureth-3 (emulgator), Ceteareth-20 (emulgator), Oxyquinoline  Sulfate (działanie antyseptyczne).


Balsam:


Aqua Purificata (Purified Water) (woda wykorzystywana do produkcji leków), Quaternium-83 , Rosmarinus Officinalis (Rosemary Oil) (olej rozmarynowy), Imidazolidinyl Urea (działanie antyseptyczne, alergen), Eucalyptus Globulus (Eucalyptus Globulus Oil) (olej eukaliptusowy).


Farba nie ma w składzie amoniaku, parabenów, silikonów, rezorcyny, SLS-ów, niklu, sztucznych substancji zapachowych i hydrochinonu. Zawiera natomiast pochodną amoniaku, alkohol denat, PPD i wodę utlenioną... Pewnie i tak jest zdrowsza niż moja poprzednia farba z podwójną porcją amoniaku. Póki co, nie zauważyłam u siebie żadnych objawów alergicznych. Oczywiście, w farbie MUSZĄ się znaleźć chemiczne składniki, aby rozjaśnić włosy i żeby kolor był trwały. MUSI też być jakiś składnik odkażający. Pochwalić ją mogę za proteiny roślinne (w farbie) oraz oleje: rozmarynowy i eukaliptusowy (w balsamie). Proteiny odbudowują zniszczone włosy, lecz w nadmiarze mogą je usztywniać i zmatowić. Wyżej wspomniane oleje mają działanie antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antyseptyczne, odświeżają, pobudzają krążenie, wzmacniają włosy i przyspieszają ich porost. Nie radzę jednak trzymać balsamu na głowie dłużej niż 3-5 min, bo skóra może być nieco "naciągnięta". Dziwne uczucie, ale można się było tego spodziewać po takich olejach. Krótki czas działania jest ok i raczej nie ma się czego bać. 

Kolor wyszedł ładny, podobny do tego który mam na długości czyli po Kolestonie Perfect 12/89, tylko odrobinę ciemniejszy (1 ton?) i cieplejszy, ale różnica nie rzuca się bardzo w oczy. Podczas i po zabiegu nie wypadło mi więcej włosów niż podczas zwykłego mycia, ale na pewno mniej niż po Kolestonie. Zobaczymy jeszcze za miesiąc, bo dziewczyny piszą na forum, że po ok. 3-4 tygodniach włosy nagle zaczynają wypadać. Być może było to spowodowane innymi czynnikami, ale pewności nie mam, więc przetestuję na sobie i dam Wam znać jak efekty. 

Wspomnę jeszcze krótko o zapachu farby oraz balsamu. O ile farba nie była drażniąca, tak mocno ziołowy zapach balsamu nie był dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Na szczęście, balsam ma dobry skład i trzyma się go na głowie tylko kilka minut więc da się przeżyć. Farba ma "aromat" ziołowy, natomiast balsam po farbowaniu śmierdzi (w moim odczuciu) jak mentolowy krem do stóp w połączeniu ze środkiem na komary...


Na razie jestem zadowolona z efektu, ale ocenę wystawię dopiero po 2-3 użyciu. A zatem, kupię ją ponownie.





Zapraszam również na mojego nowego bloga, gdzie możecie przeczytać recenzję równie dobrej farby Herbatint :-)

http://ambereko.com/pl/farba-do-wlosow-herbatint/



wtorek, 18 listopada 2014

Maska z oliwą i szampon z pszenicą

Dziś ocenię pierwszy eko duet, czyli:

- Odbudowujący szampon do włosów pszeniczno-owsiany, Sylveco, 300ml

- Odżywcza maska do włosów cienkich i kruchych, Olivolio, 250ml





Skład szamponu:

Aqua (woda), Lauryl Glucoside (łagodny detergent), Cocamidopropyl Betaine (łagodny detergent), Mel Extract (miód), Coco-Glucoside, Panthenol (pro-witamina B5), Hydrolyzed Oats (hydrolizowane proteiny owsa), Hydrolyzed Wheat Protein (hydrolizowane proteiny pszenicy), Cyamopsis Tetragonoloba Gum (guma guar, zagęszczacz), Lactic Acid (kwas mlekowy, nawilża naskórek), Sodium Benzoate (konserwant), Cymbopogon Schoenanthus Oil (trawa cytrynowa, odświeża oraz działa antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo).

W składzie mamy dużo protein oraz składniki odpowiedzialne za pielęgnację skalpu. Powinien być dobry dla włosów zniszczonych, więc chyba mam przesuszone włosy, a nie zniszczone i taka ilość protein mi nie służy. Potrzeba mi czegoś bardziej nawilżającego i podcięcia końcówek. 


Szampon jest wydajny. Używam go od ponad miesiąca i jeszcze nie chce się skończyć (jak wiecie, mam włosy za łopatki). Jest również bardzo delikatny, bo nie podrażnił ani mnie ani mojego chłopaka. Nie wysusza włosów, dba o skórę głowy. Jedyne co mam mu do zarzucenia, to fakt, że okropnie plącze włosy. Moje końcówki wymagają podcięcia, więc nie jest to tylko winą szamponu, ale z pewnością nie ułatwia mi on rozczesywania kołtunów. Obowiązkowo, po każdym myciu maska i sprej/olejek ułatwiający rozplątywanie włosów.

Polecam go włosom naturalnym i krótkim, bądź półdługim, które nie sprawiają problemów z rozczesywaniem, są świeżo podcięte i lubią proteiny. Ma szansę się sprawdzić również u osób z wrażliwą skórą głowy. Mężczyznom z krótkimi włosami też jak najbardziej polecam. 
 
Moja ocena: 3/5

Skład maski: 

Aqua (Water Deion) (woda), Cetearyl Alcohol (tłusty emolient, dobrze nawilża i zmiękcza), Behentrimonium Chloride (wygładza i działa antystatycznie), Ceteareth-20 (detergent oraz emulgator), Distearoylethyl-Hydroxyethylmoniummethosulfate (kondycjoner i antystatyk), Methoxy PEG/PPG-7/3 Aminopropyl Dimethicone (lekki polimer silikonowy), Hydrolyzed Wheat Protein and Starch (hydrolizowane proteiny pszenicy i skrobia pszeniczna), Niacinamide (witamina B3), Olea Europaea (Olive) Oil* (oliwa), Panthenol (prowitamina B5), Olea Europaea Leaf Extract* (ekstrakt z liścia oliwki), Triticum Vulgare (Wheat Germ) Oil* (olej z kiełków pszenicy), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter* (masło shea), Glycerin (gliceryna), Aloe Barbadensis LEAFactive* (wyciąg z liścia aloesu), PEG-8/SMDI Copolymer (kondycjoner i emolient), Palmitoyl Myristyl Serinate, Sodium Polyacrylate (emulgator), Biotin , Parfum (Fragrance) (zapach), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Hexyl Cinnmaldehyde (zapach).

*Organically Cultivated


Moje włosy lubią oliwę i witaminy, dlatego zawsze chętnie po nie sięgam. Prócz tego, mamy tutaj m.in. masło shea, aloes i glicerynę. Ogólnie, skład bardzo dobry, choć zabrakło mi tu efektu laminowania, takiego "wow" na włosach... Może to kwestia proteinowego szamponu, który zbytnio nie pomógł masce, a może mojego przyzwyczajenia do oblepionych silikonami i olejami włosów? W każdym razie, czupryna jest całkiem nieźle odżywiona, a w połączeniu z Jantarem i witaminowo-olejową maską efekt jest naprawdę w porządku.

Produkt dobry dla osób, które nie lubią obciążenia kosmetykami, ale chcą zadbać o swoje włosy i mają cierpliwość, aby stosować ją regularnie i zaczekać na efekty. Być może jeszcze ją kiedyś kupię, gdy będę miała włosy mniej problematyczne i przetestuję ją z innym szamponem. Podsumowując, uważam że było warto.

Moja ocena: 4/5 

poniedziałek, 3 listopada 2014

Pierwsze efekty detoksu



Dopiero teraz widzę ile chemii jest w drogeryjnych kosmetykach… Po około miesięcznym używaniu delikatnego szamponu pojechałam na "święta" listopadowe do rodziny, gdzie miałam tylko zwykły szampon i moją starą odżywkę. Pomyślałam sobie, że przecież mi to nie zaszkodzi, ale myliłam się. Nałożyłam szampon na włosy i kiedy chciałam go spłukać, zepsuł nam się piec. Szybko zagrzałam wodę w czajniku, ale zanim zdążyłam to zmyć z mojej skóry, głowa zaczęła mnie tak swędzieć, że prawie oszalałam! Dopiero w Warszawie (po tylu godzinach pieczenia i swędzenia) mogłam w końcu umyć włosy swoim szamponem. Być może nic by się nie stało, gdybym nie trzymała szamponu na głowie przez jakieś 3-5 min, ale kto mógł przewidzieć awarię pieca? I tak samo swędzi mnie ciało, gdy próbuję zużyć stary żel pod prysznic mojego faceta. Masakra.

Bardzo wrażliwą skórę mam tylko na dłoniach i na twarzy, ale mój chłopak jest uczulony na wszystko co tylko możliwe. Zaopatrzyłam go w kosmetyki ekologiczne do twarzy, ciała i włosów. Ja widziałam różnicę już wcześniej, ale pomyślałam, że może po prostu chciałam ją zobaczyć. On natomiast powiedział mi, że pierwszy raz nie ma suchego łupieżu ani strupów po szamponie. Zaczęły mu też znikać krostki na buzi i włosy stały się mięciutkie, gęste... Cieszy mnie, że wraca do zdrowia (bo w tym przypadku śmiało można tak powiedzieć). Może ja nie jestem AŻ TAK wrażliwa na chemię, żeby kichać od razu po wyjściu z wanny (SLS podrażnia śluzówkę), ale mojemu organizmowi też nie jest to obojętne. Pierwszy raz odkąd mieszkam w Warszawie (czyli od 7 lat) nie mam przesuszonych, czerwonych i popękanych od zimna dłoni. Nie pomagały mi wcześniejsze kremy, bo tylko podrażniały skórę, ani noszenie rękawiczek. Obecnie używam tylko natłuszczającego peelingu oraz kremu firmy Organique z mlekiem kozim i liczi. Aż nie mogę uwierzyć, że to moje dłonie! Żadnego podrażnienia również na twarzy ani po depilacji depilatorem… Nic! Gładka, miękka, jasna skóra. No i ten zapach! Może nie są to tanie kosmetyki, ale z pewnością tańsze i zdrowsze niż leki. Nie trzeba używać ich do całego ciała, jeśli nie ma takiej potrzeby, ale do tych najbardziej wymagających i wrażliwych partii polecam z czystym sumieniem. Przydadzą się też cieniutkie bawełniane rękawiczki do nawilżania dłoni (ja kupiłam swoje w Organique za 4,90zł). Oczywiście dam Wam znać czy efekt się utrzyma jak przyjdą prawdziwe mrozy, ale pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne. Trzeba się dobrze zabezpieczyć przed mroźną i surową zimą.

środa, 29 października 2014

Witaminowo-olejowa maska



Uznałam, że ekologiczny szampon i maska to trochę za mało dla moich włosów, dlatego kontynuuję kurację Jantarem. Dziś nałożyłam jeszcze witaminowo-olejową maskę. Oto jak ją przygotowałam:

Do kieliszka od wódki wlałam 10 kropli witaminy A oraz 10 kropli witaminy E (do kupienia w aptece, płynne w małych buteleczkach). Do tego dolałam podobną ilość oleju arganowego oraz oliwy. Całość wymieszałam palcem i nałożyłam na lekko zwilżone włosy. Następnie założyłam na głowę wełnianą czapkę przeznaczoną tylko na domowe maseczki. Taką maskę trzeba trzymać na włosach min. 1 godzinę, ale polecam przynajmniej 2. Można przed założeniem czapki nałożyć foliowy czepek lub po prostu torebkę foliową. Ja nie przepadam za tym sposobem ze względów komfortowych, ale wiem że działa, bo tworzy się  na głowie sauna i produkty lepiej wnikają we włosy. Mi wystarcza czapka.

Wyłączyli u nas ciepłą wodę na prawie cały dzień, więc trzymałam oleje na głowie przez jakieś… 7 godzin! Ale nie szkodzi, bo przynajmniej składniki miały czas, żeby dobrze się wchłonąć, a ja akurat tego dnia nie musiałam nigdzie wychodzić. Maseczkę zmyłam szamponem z proteinami pszenicy, którego obecnie używam i nałożyłam na 10 min maskę z oliwą (mój stały duet w tym miesiącu). Po zmyciu maski i odczekaniu kilku minut w grubym „mięsistym” ręczniku na głowie, wtarłam w skalp Jantar i spryskałam nim włosy na długości. Pozwoliłam włosom wyschnąć samodzielnie.

Widać, że spodobał im się ten zabieg, więc będę go częściej stosować. Włosy u nasady praktycznie zawsze wyglądają dobrze, ponieważ jest to najzdrowsza część włosa. Jest najnowsza i nie miała jeszcze czasu się zniszczyć. Skuteczność kosmetyków oceniam przede wszystkim na podstawie końcówek. I tutaj muszę przyznać, jestem naprawdę zachwycona. Są mięciutkie i ładne, bardzo podatne na układanie (po wyschnięciu związałam włosy w koczek i zrobiły mi się piękne loki!). Wyglądają zdrowiej… Jakby były grubsze, choć to chyba niemożliwe po 1 aplikacji.  Kurację powtórzę, gdy tylko będę miała trochę czasu i gdy skończą już ten remont w bloku. Taką lub podobną kombinację półproduktów mogę polecić każdemu, zarówno do włosów, jak i do twarzy. Jest po prostu świetna.

wtorek, 28 października 2014

Moje włosy na mokro



Wypadałoby w końcu zaprezentować moje włosy. Zdecydowałam się zrobić zdjęcie tuż po umyciu w bluzce w paski, aby łatwiej było ocenić ich długość. Straciły na objętości po użyciu maski, ale to normalne. Ważne, że  są coraz zdrowsze i gładsze. Powinnam jeszcze podciąć końcówki, bo są przesuszone, ale dam im jeszcze chwilę, bo mam pomysł jak je odratować (o tym w kolejnym poście). Kilka miesięcy temu dość mocno wyliniałam, więc tych najdłuższych jest mało. Odrasta natomiast cały las! Małe, sterczące „antenki” nieustannie mi o sobie przypominają, nie dając się przyklepać w żaden sposób. Pociesza mnie jednak to, że za kilka miesięcy będę miała gęstą czuprynę i na pewno będzie widać różnicę. Cierpliwości...